poniedziałek, 4 listopada 2013

książki. magazyn do czytania / październik 2013

Dużo w tym numerze żądzy, miłości i namiętności. Jakby wiosna a nie jesień...

O czym czytałam z przyjemnością:
  • prowokujący i zachęcający wstępniak. Mimo krytycznego i mocno oceniającego tonu, rozpoczyna nową porę roku Jesień bez złudzeń.
  • na otwarcie numeru - absolutnie powalający tekst Ignacego Karpowicza o uprzedzeniach, które są w Tobie!
  • gloria Mariusza Szczygła i jej konsekwencje, w subtelnie ironicznym felietonie p.t. Nie zajmę dużo czasu.
  • szczerze, prawdziwie i boleśnie o Wałęsie, Polsce i patriotyzmie opowiada Janusz Głowacki w rozmowie z Dorotą Wodecką.
  • Wojciech Nowicki - tym razem po mistrzowsku. Francuska namiętność bohaterką bardzo ciekawego i wnikliwego tekstu komparatywnego.
  • jak zawsze cudowna i liryczna Agnieszka Osiecka w zapowiedzi Dzienników 1945-50 - oczami Lidii Ostałowskiej.
  • Robert Siewiorek nadzwyczajnie mnie zaskoczył. Jakoś tak dziwnie, wbrew wszystkim, nie darzyłam sympatią Władysława Kozakiewicza, ale ten artykuł zmienił moje myślenie całkowicie i - nie wiedzieć czemu - cieszy mnie to niezmiernie.
  • Wróg nr 1.  Autor Artur Włodarski. Tekst obowiązkowy!
  • Wagner okiem Janusza Rudnickiego - zdecydowanie najlepszy tekst numeru. Wnikliwy, emocjonujący, pobudzający do dyskusji. O szaleństwie i o miłości. Cacko.
  • nowości kwartału wybrane przez Juliusza Kurkiewicza - z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
  • w 50 książkach... tym razem LlosaGluchovsky i kryminał Padury - dla mnie bomba.

O czym czytałam bez przyjemności:
  • o paleniu, nałogach i słabościach. Miłada Jędrysik skupiona na papierosie do mnie nie przemawia.
    Może dlatego, że temat mi całkowicie obcy...?
  • seks w Egipcie pośród ruin, arabska liberalna młodzież... tak naprawdę - jak każda inna - nie zaskakuje (a szkoda!). Tekst ciekawy, ale nie odkrywczy.
  • 10 książek o zabójczej miłości - można było się bardziej postarać.
  • Amerykański sen to koszmar - nie mój temat, więc nie dziwi, że nie wzrusza.
  • Jarosław Mikołajewski miałko o nudnym Inferno Dana Browna. Aaa... dobranoc.
  • rozmowa Wojciecha Orlińskiego z Martinem Amisem - o wszystkim i o niczym, nie wiem...nie wyszło.
  • Homeland - amerykański serial, ponoć dobry, mnie jednak swoimi opiniami Lorrie Moore nie przekonał. (Może ktoś inny?)
  • Rafał Księżyk o twórczości Burroughsa... niekoniecznie.
  • kwestionariusz wypełnia Małgorzata Szpakowska - jednak nieciekawie.

Mieszane uczucia:
  • tekst Elizy Szybowicz nie pozwolił się zakwalifikować, bo nie wiem tak do końca, czy jest na serio czy to igraszka... choć - chyba nie...
    dla mnie twórczość pani Małgorzaty Musierowicz wspaniała jest i basta!
    A dlaczego? Po co? I na co? Pytania zbędne i daremne. Czyta się wspaniale, wciąga, bawi i uzależnia. Fanatyzm.

Ocena subiektywna: 5/6.

Książki. Magazyn do czytania nr 3 (10) październik 2013, 74 s.

piątek, 9 sierpnia 2013

dokonać niemożliwego

Llosa o miłości i marzeniach. Nie po raz pierwszy, ale tym razem w magicznym i bajecznym świecie dzieci.
Nereida jest najpiękniejsza w klasie. Nic zatem dziwnego, że największym marzeniem Fonsito jest zdobycie pozwolenia na złożenie pocałunku na jej policzku. Ale mała, sprytna kobietka powierza chłopcu nie lada zadanie. Żądanie nie do spełnienia... Jednak czymże jest "niemożliwe" w obliczu miłości i marzeń?
Przepiękna miniatura literacka, wzbogacona olśniewającymi ilustracjami. Ciepła, refleksyjna, wzruszająca historia z błyskotliwie zademonstrowanym przesłaniem. Mistrzowsko nastrojowa i nawet jeśli banalna, to w sposób niesłychanie urzekający.
Na pierwszy rzut oka może rozczarować objętość książeczki, ale wnętrze rekompensuje absolutnie wszystko.
A najwspanialsze jest to, że chce się ją czytać wielokrotnie.

Ocena subiektywna: 5/6.

M.V. Llosa, Fonsito i księżyc, Kraków 2011, 40 s.

środa, 7 sierpnia 2013

rzeźnia 1945

Po raz kolejny o wojnie, jej bezcelowym okrucieństwie i niedorzeczności.
Mizerota i niedojda Billy Pilgrim poślubia brzydką Walencję Merble  i zostaje optykiem w zakładzie jej ojca. Maja dwójkę dzieci Roberta i Barbarę.
Billy podróżuje w czasie, ale nie ma wpływu na przeszłość i przyszłość. Ląduje w różnych zakątkach świata w różnych czasach. Podczas nocy poślubnej Barbary, zostaje porwany przez Tralfamadorian. Umieszczony w galaktycznym zoo, przeżywa erotyczne przygody z ziemską pięknością i gwiazdą porno - Montaną Wildhack.
Billy ucieka przed przeszłością. W 1944 roku jako amerykański żołnierz został schwytany przez Niemców w Ardenach. Z jenieckiego obozu przeniesiono go do Drezna, gdzie z innymi więźniami był przetrzymywany w rzeźni. W lutym 1945 roku, jako jeden z nielicznych, wychodzi cało z bombardowania miasta.
Głęboki stres pourazowy, wywołany przeżyciami wojennymi, sprawia że Billy przeżywa niektóre doświadczenia wielokrotnie albo w zaburzonej kolejności.
To dość osobista powieść Vonneguta, który walczył w II wojnie światowej przeciwko Niemcom, dostał się do niewoli i przeżył bombardowanie Drezna. Brakuje mi w niej jednak szerszego rozwinięcia najciekawszego motywu - zniszczenia Drezna i przeżyć uczestników wydarzeń.
Wszechstronny absurd i satyra miały umożliwić przedstawienie ciężkiego tematu w lekkiej, antywojennej powieści. Nieco nużący jest sztampowo rozegrany wątek fantastyczny, niemniej zdaję sobie sprawę z tego, że miał być zaledwie schematem umożliwiającym rozegranie pewnych wydarzeń.
Fascynują mnie jednak bardzo ciekawe charakterologicznie postacie, np. sadystyczny Roland Weary czy zgorzkniały Kilgore Trout.
Dużo tu też śmierci, ale "zdarza się"...
Niestety kompletnie nie przypadł mi do gustu styl Vonneguta. Nie takie pisarstwo lubię.
Filmowo realizację nowej adaptacji „Rzeźni numer pięć” planuje duet Guillermo del Toro (reżyser "Hellboy'a") i Charlie Kaufman (scenarzysta "Zakochanego bez pamięci").

Ocena subiektywna: 3/5.

K. Vonnegut, Rzeźnia numer pięć, Warszawa 2013, 254 s.

środa, 31 lipca 2013

impreza u sąsiada

Trawnik, który rozpoczynał się nad wodą, biegł przez ćwierć mili do drzwi wejściowych, przeskakując po drodze zegary słoneczne i ścieżki wysypane tłuczoną cegła, i gorejące kwietniki, aż wreszcie dopadłszy domu jakby z rozpędu wspinał się na ścianę dzikim winem.
[Wielki Gatsby]

Czy dziś ktoś jeszcze tak pisze?
Fabuła słynnej powieści Fitzgeralda jest przyjemna i nieskomplikowana. Nick Carraway jest sąsiadem Jay'a Gatsby'ego. Poznaje go najpierw jako bohatera opowiadań i zachwytów pięknej Jordan Baker, podczas odwiedzin u kuzynki Daisy. Następnie sam zostaje zaproszony na jedno z głośnych przyjęć u milionera i zaprzyjaźnia się z nim. Obserwuje go i słucha, spędzają razem coraz więcej czasu, w końcu Nick decyduje się pomóc Gatsby'emu w pewnym przedsięwzięciu.
Jay Gatsby, oficer zasłużony w czasie wojny, pełen jest tajemnic, a niejasna przeszłość dodaje mu sławy i atrakcyjności. Kim jest i do czego dąży ten krezus i człowiek sukcesu, a być może zabójca - jak głoszą plotki...?
Okazałe posiadłości, imponujące bankiety, zawrotne fortuny, piękno, bogactwo, kaprysy, zabawa i blichtr - wspaniały klimat lat 20. Miłość i pieniądze, nieodłącznie związane z osobliwą nowojorską moralnością.
Ta powieść, to przede wszystkim językowy majstersztyk. Spotkałam się z opiniami, że książka właściwie opowiada o niczym oraz że brak jej głębi. Wszystko zależy od oczekiwań. Mnie nie zawiodła. Nawet jeśli bieg wydarzeń wydaje się być banalny to wiele rekompensuje fantastyczny styl i warsztat pisarski, a akcja, mimo że dzieje się niespiesznie, to nie nudzi, a wciąga.

Ocena subiektywna: 5/6.

F. Scott Fitzgerald, Wielki Gatsby, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, wyd. IV, Warszawa 1986, 197 s.

środa, 24 lipca 2013

kontrabas jaki jest, każdy widzi

Myślenie to zbyt trudna sprawa, żeby każdy dyletant mógł się tym zajmować. Ale każdy sądzi, że potrafi myśleć i myśli bez żadnych zahamowań.
[Kontrabasista]

Wielki, nieporadny i nieporęczny, ciężki i opasły, słoń wśród instrumentów - kontrabas. Przeszkadza i utrudnia, blokuje i ogranicza, stoi na drodze do szczęścia. Jak on w ogóle gra? Zastanawialiście się nad tym, jak brzmiałaby np. "Etiuda Rewolucyjna" zagrana na kontrabasie? Nie brzmiałaby.
Opowiadanie to wpadło mi w ręce przypadkowo, ale ze względu na autora, przeczytałam je natychmiast. Suskind daje wspaniałą możliwość czytania "w ciemno".
Niedoceniony, osamotniony i rozgoryczony kontrabasista kocha swoje "wielkie pudło" i jednocześnie go nienawidzi. Obarcza je winą za wszelkie swe niepowodzenia, gardzi nim, a zarazem kocha i wielbi, szanuje i docenia: (...) orkiestra z samej definicji zaczyna się tam gdzie kontrabas.
Zrozpaczony ekscentryk jest w pełni uzależniony od swojego instrumentu, on i kontrabas zdają się być jednym. Muzyk prowadzi swój monolog bardzo sugestywnie i niemal zaraża swoją obsesją. Obnaża pragnienia, których nigdy nie spełni. Nigdy nie będzie ani pierwszy ani najlepszy. W orkiestrze, miłości i życiu, zawsze stoi z tyłu, na granicy samotności i związku.
Gorzka ironia o człowieku i jego miejscu w społeczeństwie i świecie. Utwór błyskotliwy, wielopłaszczyznowy, dający możliwość szerokiej interpretacji. Pełna humoru i refleksyjna jednoaktówka, obnażająca krępującą ludzką samoświadomość. Cacko.

Ocena subiektywna: 5/6.

P. Suskind, Kontrabasista, Poznań 1993, 83 s.

środa, 26 czerwca 2013

wyspa szczęśliwa?

Podróż w czasie, w towarzystwie Małgorzaty Szejnert, w miejsce skądinąd oryginalne i dalekie polskiej wyobraźni.
Goździki, białe plaże, kość słoniowa, żółwie, podróżnicy, kolonizatorzy, niewolnicy, sułtański luksus i nędza zwykłych mieszkańców.
Trudna przeszłość naznaczona niszczycielską ekspansją białego człowieka, skomercjalizowana teraźniejszość i niepewna przyszłość. Taka Unguja (Zanzibar w języku tubylców) sportretowana została w tej pięknej opowieści.
Książka jest owocem doskonałej analizy źródeł i archiwów. Mistrzowskie zgłębienie tematu, ubrane w perfekcyjny reporterski styl. Całość uzupełniona bogactwem zdjęć i ilustracji.
Autorka z dużym smakiem i obiektywizmem przedstawia znane postaci i ich losy, zwykłych ludzi i ich bolesne problemy. Najbardziej interesującymi dla mnie historiami są: pośmiertne losy, wędrującego na ramionach oddanych tragarzy, ciała dr Livingstone'a oraz kult tego, którego imienia nie wypowiada się głośno, człowieka-ducha-nietoperza, czyli Popobawy.
Nie jest to przewodnik po Zanzibarze, ani poradnik jak odnaleźć się w egzotycznym świecie.
To książka o kraju, z którego uciekała księżniczka Salme, docierając aż do Bydgoszczy, książka o bohaterach krwawej rewolucji i najkrótszej wojnie świata, trwającej 40 minut. To książka barwna, pełna i bogata. Prawdziwa, polska szkoła reportażu - chapeau bas!

Ocena subiektywna: 5/6.

M. Szejnert, Dom żółwia. Zanzibar, Kraków 2001, 340 s.

Mój Zanzibar AD 2010 
Garstka wspomnień do poczytania: Zanzibar - Dziennik kapitański
Kilka ujęć do obejrzenia:




 








wtorek, 25 czerwca 2013

książki. magazyn do czytania / czerwiec 2013

9 numer kwartalnika dla czytających, wydawanego pod auspicjami Gazety Wyborczej. O wcześniejszych nie pisałam, ale może jeszcze do nich wrócę, ponieważ  inspirują do poszukiwania własnych dróg literackich, rozmów o literaturze i czytania w ogóle.

O czym czytałam z przyjemnością:
  • Małgorzata I. Niemczyńska popełniła naprawdę świetny tekst o Gombrowiczu, do napisania którego impulsem jest wydanie "Kronosu" - tajnego dziennika pisarza.
  • Romans interesuje mnie tylko wtedy kiedy podrywam ja wyznaje w swoim ciekawym felietonie Mariusz Szczygieł.
  • Nasz wiek? To klęska - o współczesności i swoim Brooklynie opowiada Wojciechowi Orlińskiemu - Paul Auster.
  • O pamięci i niepamięci, figlach jakie płatają oraz tych którzy dali się przyłapać na oszustwach wyobraźni pisze Oliver Sacks.
  • Do czytania swoich powieści historycznych Hilary Mantel mnie raczej nie przekonała, ale udzieliła ciekawego wywiadu Łukaszowi Grzymisławskiemu.
  • Ryszard Koziołek w tekście Kto jeszcze umrze przez Robespierre'a? daje wskazówki, jak poprawnie napisać o Polce - Stanisławie Przybyszewskiej powinna, przymierzająca się do tego Niemka - Hilary Mantel.
  • Spowiedź u Toma Cruise'a? Niezwykle ciekawy artykuł Piotra Tarczyńskiego o scjentologii.
  • Bardzo przyjemne opowiadanie Etgara Kereta p.t. Ted.
  • Cyfrowe technologie w krytycznym ujęciu Wojciecha Orlińskiego, czyli KGB na Fejsie.
  • Wysokość liter 2 milimetry. Poezja, fetysze, schizofrenia... Robert Walser i jego Mikrogramy - najlepszy, w tym numerze, tekst spod pióra Janusza Rudnickiego p.t. Kto tu leży w czarnej odzieży.
  • Co takiego Wiktoria zamiotła pod londyński dywan? Hipokryzję królowej obnaża Katarzyna Surmiak-Domańska. 
  • Zrób sobie arcydziełko - Agnieszka Sowińska zaciekawia książeczką dla dzieci autorstwa Marion Deuchars.

O czym czytałam bez przyjemności:
  •  Marcin Sendecki popłynął za pisarzami. Wakacje obligują do pisania o wodzie? Uwaga, bo można pójść na nudy dno...
  • Kreacje diabła reklamy Charlesa Saatchi według Karoliny Sulej. 
  • Psy, ich właściciele i ich wspólne dylematy - problematykę rozpatruje Ignacy Karpowicz.
  • Tekst który najbardziej mnie zawiódł -  Dzika głowa Verne'a. Spodziewałam się, że Wojciech Nowicki "wyciśnie" z Verne'a coś ciekawszego.
  • Lepiej być biednym czy ubogim? Tomasz Bielecki udowadnia papieżowi Franciszkowi, że jego idee są spalone na starcie. I rację ma, tylko jakaś taka szarzyzna.
  • Komunizm haute couture - artykuł Marka Bieńczyka o towarzyszach z Francji.
  • I na żadną z 50 książek które czyta świat mnie nie namówiono.

Ocena subiektywna: 5/6.

Książki. Magazyn do czytania, nr 2 (9) czerwiec 2013, 82 s.

wtorek, 30 kwietnia 2013

wiedźmin po raz pierwszy

Dobrze jest zacząć od początku - oczywista oczywistość.
Mimo że tytuł i okładka tego wydania sugerują jakiś koniec, to Ostatnie życzenie otwiera sztandarową serię autorstwa Andrzeja Sapkowskiego i jest pierwszą częścią "cyklu wiedźmińskiego", a także swoistym wstępem do "Sagi o wiedźminie".
Tom Ostatnie życzenie to sześć opowiadań przeplatanych "Głosem rozsądku" i zamkniętych w jego klamrze. Wprowadza w całość wydarzeń, pozwala na poznanie bohaterów sagi i przywiązanie się do nich. Ma subtelnie erotyczny wstęp, kapitalnie wojowniczy środek i wyśmienite zakończenie. W treści jest zwarty, bardzo konkretny i "energetyczny".
Zabrany rodzicom - na podstawie prawa niespodzianki - chłopiec, wychowuje się w Kaer Morhen - wiedźmińskiej twierdzy. Po przejściu serii mutacji i morderczych treningów zostaje jednym z wiedźminów. Ma przyjaciół i wrogów, kochanki i rywali, miecz i białe włosy. Wędruje po świecie, pije piwo, adoruje czarownice i zabija potwory. Słucha, obserwuje, działa. Geralt z Rivii to nieustraszony introwertyk, któremu w pracowitej wędrówce, towarzyszy "świecąca jasno gwiazda ballady" - Jaskier - postać tyle drażniąca, co i komiczna. Pełno tu fenomenalnych dialogów, dynamicznej akcji i fantastycznych postaci kobiecych. Krótkie zdania budują napięcie, a siermiężny język harmonizuje z kolorytem wykreowanego świata.
Styl Sapkowskiego - absolutnie nie do podrobienia. Niekwestionowana klasyka polskiej fantastyki. Uprzedzonych i zniechęconych serialem Marka Brodzkiego zapewniam, że nijak ma się on do baśni Sapkowskiego.

Ocena subiektywna: 6/6.

A. Sapkowski, Ostatnie życzenie, Warszawa 1993, 286 s.

niedziela, 21 kwietnia 2013

STO(s) książek, które jeszcze muszę przeczytać przed śmiercią

1 Ray Bradbury 451 st. Farenheita
2 Antoni  Słonimski Alfabet wspomnień
3 Aleksander  Sołżenicyn Archipelag Gułag
4 Alain de Botton Architektura szczęścia
5 David Mitchell Atlas chmur
6 Lauren DeStefano Atrofia
7 Jose Saramago Baltazar i Blimunda
8 Zbigniew Herbert Barbarzyńca w ogrodzie
9 Jacek Hugo-Beder Biała gorączka
10 Fiodor Dostojewski Białe noce
11 Gunter Grass Blaszany bębenek
12 Fiodor Dostojewski Bracia Karamazow
13 George Orwell Brak tchu
14 Khaled Hosseini Chłopiec z latawcem
15 Virginia Woolf Chwile wolności. Dziennik 1915-1941
16 Umberto Eco Cmentarz w Pradze
17 Thomas Mann Czarodziejska góra
18 Frank Herbert Diuna
19 Isabel Allende Dom duchów
20 Michał Witkowski Drwal
21 Salman Rushdie Dzieci Północy
22 Mark Haddon Dziwny przypadek psa nocną porą
23 Mika Waltari Egipcjanin Sinuhe
24 Bolesław Prus Emancypantki
25 Ian Banks Fabryka os
26 Emil Zola Germinal
27 Knut Hamsun Głód
28 Robert Saviano Gomorra
29 Julio Cortazar Gra w klasy
30 Umberto Eco Imię róży
31 Melchior Wańkowicz Karafka La Fontaine'a
32 Tadeusz Dołęga-Mostowicz Kariera Nikodema Dyzmy
33 Josa Carlos Somoza Klara i półmrok
34 Michael Capuzzo Klub koneserów zbrodni
35 Jaume Cabre Wyznaję
36 Edward Redliński Konopielka
37 Arthur Conan Doyle Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa
38 Jacek Dehnel Lala
39 G. Tomasi  di Lampedusa Lampart
40 Ursula K. Le Guin Lewa ręka ciemności
41 Jacek Dukaj Lód
42 Jonathan Littell Łaskawe
43 Erich Maria Remarque Łuk triumfalny
44 John Fowles Mag
45 Mikołaj Gogol Martwe dusze
46 Anthony Burgess Mechaniczna pomarańcza
47 Walter Moers Miasto śniących książek
48 John Irving Modlitwa za Owena
49 Philip Pullman Mroczne materie
50 John Steinbeck Na wschód od Edenu
51 Andrzej  Sapkowski Narrenturm
52 Orhan Pamuk Nazywam się czerwień
53 William Gibson Neuromancer
54 Milan Kundera Nieznośna lekkość bytu
55 Neil Gaiman Nigdziebądź
56 Aldous Huxley Nowy wspaniały świat
57 Robert A. Heinlein Obcy w obcym kraju
58 Aleksander  Sołżenicyn Oddział chorych na raka
59 Kazuo Ishiguro Okruchy dnia
60 Mario Puzo Ostatni don
61 Joseph Heller Paragraf 22
62 Hubert Selby Piekielny Brooklyn
63 Julian Barnes Poczucie kresu
64 Luis-Ferdinand Celine Podróż do kresu nocy
65 Krzysztof Teodor Toeplitz Rodzina Torplitzów. Książka mojego ojca
66 Mario Vargas Llosa Rozmowa w katedrze
67 Kazimierz Moczarski Rozmowy z katem
68 Kurt Vonnegut Rzeźnia numer pięć
69 Robert Hughes Rzym
70 Paolo Giordano Samotność liczb pierwszych
71 Fannie Flagg Smażone zielone pomidory
72 Hugh Laurie Sprzedawca broni
73 Gabriel Garcia Marquez Sto lat samotności
74 Stephen King Stukostrachy
75 Michel Faber Szkarłatny płatek i biały
76 Andrzej  Bobkowski Szkice piórkiem
77 Carla  Montero Szmaragdowa tablica
78 Sun Tzu Sztuka wojny
79 Peter Watts Ślepowidzenie
80 Małgorzata  Szejnert Śród żywych duchów
81 William Wharton Tato
82 Stephen King To
83 Wiesław  Myśliwski Traktat o łuskaniu fasoli
84 Jerome K. Jerome Trzech panów w łódce nie licząc psa
85 Teresa Torańska Trzy rozmowy Teresy Torańskiej. Śmierć spóźnia się o minutę
86 Philip K. Dick Ubik
87 James Joyce Ulisses
88 Joanna Olczak-Ronikier W ogrodzie pamięci
89 Francis Scott Fitzgerald Wielki Gatsby
90 Charles Dickens Wielkie nadzieje
91 Herman Hesse Wilk stepowy
92 John R.R. Tolkien Władca pierścieni
93 Herbert G. Wells Wojna światów
94 Janusz Głowacki Z głowy
95 Agnieszka  Osiecka Zabawy poufne
96 Michał Choromański Zazdrość i medycyna
97 Howard P. Lovecraft Zew Cthulhu
98 Władysław Reymont Ziemia obiecana
99 Jan Guillou Zło
100 Sándor  Márai Żar

środa, 17 kwietnia 2013

inwestycja w przyszłość małego zawiniątka

Rozpieszczać bowiem znaczy dawać mu coś, czego tak naprawdę nie potrzebuje, a odbierać coś, co samo już potrafi.
[Więź daje siłę]

Sięgnęłam po tę książkę  ponieważ zgadzam się z tytułem, jakim opatrzyła ją autorka. Nie ma w niej niczego, czego nie wiedziałabym wcześniej, ale po lekturze utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystko co robię - robię dobrze. To ważne, w sytuacji gdy każdy czyn i decyzja niesie ze sobą odpowiedzialność za czyjeś życie, a szczególnie, gdy dotyczy to życia własnego dziecka. W dodatku otoczenie wysyła sprzeczne rady i przekazy i nagle okazuje się, że każdy wie jak najlepiej zaopiekować się maluchem.
Evelin Kirkilionis włożyła w moje ręce talię kart z argumentami, których można użyć w celu odparcia krytyki, że: przytulanie, noszenie (interesująca teoria ssaków-noszeniaków), pieszczoty i reagowanie na płacz nie niosą ze sobą niczego dobrego, tylko kształtują małego rozpieszczucha.
Pod koncepcją "intuicyjnego programu rodzicielskiego" podpisuję się obiema rękami.
Autorka udowadnia jak istotne jest budowanie i wzmacnianie poczucia własnej wartości oraz przestrzeni dla dziecka, spełnianie jego naturalnych potrzeb, wczuwanie się w jego emocje i zaufanie własnemu instynktowi. Ma też dużo zrozumienia dla sytuacji niestandardowych i nieszablonowych.
I choć nie zgadzam się i nie praktykuję idei co-sleepingu, to wszystkie pozostałe założenia kształtują model idealny do zbudowania wzajemnej ufność i poczucia bezpieczeństwa.
To lektura przede wszystkim dla tych rodziców, którzy nie mają jeszcze wyrobionych przekonań co do drogi którą obrać, aby zbudować bezpieczną wieź. Może też przekona niezdecydowanych, że warto wybrać szpital, w którym praktykuje się rooming-in i kangurowanie oraz że chustowanie to jedna z pierwszych fajnych, wspólnych przygód.
Książka krótka, przystępnie napisana, nie przegadana - dla mam, dla tatusiów, a także... dla babć.

Ocena subiektywna: 4,5/6.

E. Kirkilionis, Więź daje siłę, Warszawa 2011, 158 s.

piątek, 12 kwietnia 2013

nauczka dla żywych

Zadziwiające jak łatwo ulegamy złudzie cielesności i wierzymy, że to wszystko, czym jesteśmy.
[Niezawinione śmierci]

Obrazek znany każdemu: ciepłe i suche popołudnie, w samochodzie najpierw daje się odczuć drażniący i duszący zapach gęstego dymu, następnie naszym oczom ukazują się ogołocone, smoliście czarne połacie pól i płonące w oddali trawy i ścierniska...
3 sierpnia 1988 roku, na autostradzie I-5 w stanie Oregon, miał miejsce tragiczny wypadek, w którym wzięło udział kilkadziesiąt samochodów. Niesiony wiatrem dym z płonących pól, zasłonił pole widzenia kierowcom. W jednym z aut, zmiażdżonym miedzy dwiema ciężarówkami, w płomieniach giną: Kate, jej mąż Bert oraz ich dwie małe córeczki Dayiel i Mia.
Książka, w pierwszej części, przedstawia prawdopodobną wersję wydarzeń tuż sprzed wypadku. Narratorką tej opowieści jest sama Kate  - ciepła, pogodna i dynamiczna kobieta, która jest troskliwą matką i oddaną żoną. Druga część powieści, w narracji samego autora, opowiada o pogrzebie, związanymi z nim emocjami i o ludziach, którzy przeżywają potężną stratę, ból i rozpacz. Trzecia część książki to sądowa walka o zaprzestanie procederu wypalania pól w stanie Oregon.
W dorobku Williama Whartona powieść ta zajmuje szczególne miejsce. Kate była jego córką, Bert - zięciem, a Dayiel i Mia to wnuczki pisarza.
To książka o tym: jak trudno zrozumieć dlaczego giną niewinni ludzie, jak wiele kosztują oględziny zwłok niemowlęcia w kostnicy, jak okrutnym doświadczeniem jest pogrzeb własnego dziecka i o tym, jak ciężko czasami odpowiedzieć sobie na pytanie "dlaczego?".
Byłam bardzo poruszona treścią tej powieści. Szokujące opisy, wstrząsające raporty policyjne, bezsilność i bezradność bohaterów w zetknięciu z machiną procedur i bezdusznymi urzędnikami sądowymi, wywołują wiele empatii względem ofiar i ich rodzin. Ale doceniam ja również za niezawodny warsztat Whartona. Czas teraźniejszy, krótkie zdania i treść pulsująca życiem i emocjami sprawiają, że czyta się bardzo sprawnie, a jednocześnie w wielkim napięciu. Wharton pisze otwarcie, bez zająknięcia, obnaża swoje uczucia i wzruszenia. Za tak zręcznym ujęciem tematu stoi duża dojrzałość pisarska autora. Wielkie znaczenie ma również fakt, że nie jest to książka przypadkowa.
Bardzo wzruszająca, dobrze napisana, warta przeczytania.

Ocena subiektywna: 5/6.

W.Wharton, Niezawinione śmierci, Poznań 2004, wyd. II, 253 s.

czwartek, 28 marca 2013

LEGEN - wait for it - DARY

Niektóre istoty ludzkie - zwłaszcza kobiety - lubią myśleć, że seks to coś więcej niż tylko seks.
[Kodeks Bracholi]

Seks to seks. A Brachol? Brachol to ktoś więcej niż przyjaciel, ktoś więcej niż brat...
***
Brachol to kompan na całe życie, który zawsze będzie gotów ci pomóc, chyba że będzie miał coś innego do roboty.
***
I choć samo słowo Brachol brzmi dość żenująco i niezręcznie (ang. Bro jest bardziej przyswajalne, ale tak to już jest z analogonami), to można się przyzwyczaić.
Kodeks składa się ze 150 artykułów, które prezentują zasady bycia Bracholem, kanon moralności Brachola i reguły zachowania Broklasy.
Autorem kodeksu jest genialna postać - fikcyjny bohater komediowej serii "Jak poznałem waszą matkę" - Barney Stinson.
Jaki jest Barney? To elegancki podrywacz, którego wizytówką jest nienaganny garnitur i niekończąca się lista zaliczonych kobiet. Rzeczoną książkę zadedykował samemu sobie, jako najlepszemu Bracholowi, jakiego zna. Czy trzeba mówić coś więcej?
Całe to kodeksowe Bracholenie w pewnej mierze definiuje męskość (art. 12, 103, 121, 130), obnaża ją i demonstruje. Kodeks pozwala Bracholowi być głupim i akceptowanym wśród równie głupich. A wszystko to w sposób urokliwy (art. 20, 49, 62, 96) i zabawny (art. 5, 6, 17, 22, 44, 89, 138). Wkrada się tu też matematyka wysokich lotów (m.in. art. 113), pojawia się kilka ważnych instrukcji rysunkowych, kapitalna Przysięga Skrzydłowego oraz zbawienne Prawo Cytryny. Całość wieńczą nieodzowne poprawki i słowniczek, który objaśnia niektóre zwroty Bralektu.
Nie każdy mężczyzna będzie zgadzał się i identyfikował ze wszystkimi artykułami kodeksu, ale to zapewne dlatego, że jest tylko gościem a nie Bracholem...
Typowo amerykańska mentalność i poczucie humoru, pozbawione - na szczęście - wulgaryzmów i przesadnej podłości. Dowcip prezentuje różny poziom, ale można znaleźć coś dla siebie.
Jest to książka - żart. Czytając ją, a raczej bawiąc się nią, należy zachować odpowiedni dystans i dać się oczarować specyficznemu stylowi Barney'a. Wszechobecna jest tu zabawa stereotypami i nie widzę w tym niczego niewłaściwego. Żyjemy przecież w świecie stereotypów, nieustannie je tworzymy i skrzętnie pielęgnujemy.
Czy Kodeks podoba się kobiecie? Oczywiście! Przecież Barney Stinson jest fenomenalny więc wszystko, co mówi, jest absolutnie święte. No i wolno mi być Bracholem i Skrzydłowym, a to jest COŚ!
Książka ma poręczny format, szlachetną oprawę, jest ładnie i solidnie wydana.
Jako ciekawostkę wspomnę, że ulubionymi artykułami są: art. 25, 40, 100, 141 i wiele innych.
Polecam nie tylko fanom serialu (dla nich pozycja obowiązkowa!) jako preludium do dobrego nastroju.

*) tytuł posta jest przywołaniem sztandarowej formuły Barney'a Stinsona.

PS Wydawnictwo Sine Qua Non - dobra robota!

Ocena subiektywna: 5/6.

B. Stinson, M. Kuhn, Kodeks Bracholi, Kraków 2011, 195 s.

czwartek, 21 marca 2013

on patrzy

Nie będę nikim więcej niż widzem i świadkiem czyjegoś szczęścia.
[Obserwator]

Na przedmieściach Londynu grasuje morderca. Jest precyzyjny, ostrożny i dobrze zorganizowany. Zabija samotne, starsze panie, pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego. Motyw długo pozostaje zagadką. Sprawa trafia w ręce detektywów Scotland Yardu.
Podejrzenia, siłą rzeczy, padają na bezrobotnego samotnika, tajemniczego dziwaka, który każdego dnia przemierza ulice Thorpe Bay. Zna niemal każdy dom i jego mieszkańców, ich zwyczaje, zajęcia, przyjaciół i każdy szczegół ich codzienności.
Tak, Samson Segal obserwuje ludzi. Co więcej - notuje swoje spostrzeżenia. Czy osobliwy pamiętnik pomaga mu zabijać?
Nasz specyficzny podejrzany podkochuje się w Gillian Ward. Kobieta ma rodzinę, córkę Becky i kota Chucka, prowadzi własna firmę, mieszka w pięknym domu. Zdaje się być idealna. Kocha ją też mąż Tom i zabójczo przystojny trener córki - John, i oddana przyjaciółka Tara. Idylla. W czym zatem tkwi problem?
Powieść obyczajowo jest całkiem niezła. Autorka poświęca swoim bohaterom sporo uwagi, sytuuje ich w określonej rzeczywistości, opisuje ich pragnienia, problemy i rozterki. Jednych lubi się od razu, do innych trzeba się przekonać, a jeszcze innych ciężko polubić w ogóle. Jednak najciekawszą postacią jest Samson, bez którego byłoby chyba trochę nudno.
Jednakże zasadniczym mankamentem tego kryminału jest brak zaskoczenia, brak odrobiny dramaturgii. Owszem, nie domyśliłam się kto jest mordercą  ale też motywy jego działania, skrzętnie tłumaczone później przez autorkę, nie przekonały mnie.
Brakowało tego - Łał! A więc to jest morderca! No tak, przecież, to... i to..., i to.... Jak mogłam tego nie zauważyć?! 
Dlatego trudno jest mi zgodzić się z opinią krytyków, że Charlotte Link jest następczynią Agaty Christie. Mordercy, którego charakter powinien być jądrem zbrodni, brak zdecydowania. Niby jest okrutny i groźny, a jednak pod koniec jego działań widać chaos i brak konsekwencji. Wypala się na oczach czytelnika.
A z drugiej strony nie można autorce odmówić umiejętności stopniowania napięcia i wyzwalania emocji. To jej zdolności obserwacyjne pozwoliły stworzyć psychologiczne obrazki ludzi samotnych, nieszczęśliwych, obłudnych i słabych. Klimat zimowej Anglii, żyjącej w niej małej społeczności i relacji międzyludzkich zostały ukazane w sposób ciekawy i trafny.
Pretensja do wydawcy: nie da się niestety przeoczyć kilku drażniących potknięć korektorskich, czasem są to błędy stylistyczne, czasem logiczne, być może też, w kilku miejscach, wina tłumaczenia.
Cóż, kryminał jeden z wielu, dobry, ale nie genialny. I - jeśli ktoś lubi - typowo hollywoodzkie zakończenie... co raczej dziwi u niemieckiej pisarki.

Ocena subiektywna: 4/6.

Ch. Link, Obserwator, Katowice 2012, 568 s.

wtorek, 19 marca 2013

pora na gniew



Mimo czarów leje się prawdziwa krew.
[Pan Lodowego Ogrodu, tom 2]

Ciąg dalszy losów Drakkainena i Władcy Tygrysiego Tronu.
Van Dyken więzi Vuko zaklętego w drzewo. Wokół cisza, pustka i bezradność. Obłęd i amok. Gonitwa myśli.
Śpiący w Drzewie nie podda się.
Obudź się!
Wstań!
Idź!
Gdzieś tam upiorny, samozwańczy demiurg formuje oddziały śmierci. Ludzie Węże rozpoczynają polowanie...
Następca Tygrysiego Tronu przybiera kolejne imiona i doświadcza kolejnych przygód na swej, zdającej się nie mieć końca, drodze.
Okazuje się, że Vuko jest Czyniącym, ale jego zdrowy rozsądek i niewiara w cuda utrudniają mu korzystanie z mocy.
Wielce barwna i fascynująca kontynuacja obu wątków zapowiada spektakularny finał, ale ciężko jeszcze stwierdzić gdzie i kiedy się one połączą.
Efektowny realizm, niesamowity wachlarz symboli oraz makabryczny i oszałamiający zarazem, świat z płócien Boscha, demonstrują wspaniałą i kwitnącą wyobraźnię autora. Funduje nam pokaz okrucieństwa, przemocy, strachu, mordu i bestialstwa. Grzędowicz stosuje takie frazy i operuje takim stylem, który sprawia, że czytelnik zaczyna wierzyć, że ten świat naprawdę istnieje, że to gdzieś tam się działo, albo - o zgrozo! - dzieje.
I choć tym razem jest troszeczkę za bardzo rozwlekle, a akcja lekko zwalnia, to opowieść układa się w całość jak puzzle, niespiesznie ale dokładnie. Nie wszystkie elementy łamigłówki dają się odkryć, cześć z nich tkwi nieruchomo, a część ucieka spod palców, nakłaniając do sięgnięcia po kolejny tom.
Warto jeszcze wspomnieć o oprawie pierwszego wydania całego cyklu, której autorem jest Grzegorz Kmin. Każda okładka świetnie wprowadza w klimat powieści i subtelnie naprowadza na kierunek imaginacji twórczej autora.

Ocena subiektywna: 5,5/6.

J. Grzędowicz, Pan Lodowego Ogrodu, t. 2, Lublin 2007, 625 s.

czwartek, 7 marca 2013

la cuisine francaise


Julia Child, żona amerykańskiego dyplomaty, w listopadzie 1948 r. wyjeżdża wraz z mężem do Paryża. W drodze, w restauracji La Couronne zjada pierwszy francuski posiłek i (dość późno - ma bowiem 36 lat) odnajduje swoją życiową pasję - cuisine bourgeoise *).
Odkrywa świat dotąd sobie nie znany, ale nie znany też większości Amerykanek. Postanawia nauczyć się gotować.
Jako pierwsza kobieta kończy prestiżową szkołę kulinarną Le Cordon Bleu. Nie zdaje jednak egzaminu za pierwszym razem, ponieważ jest on zbyt łatwy, a ona zbyt ambitna.
Julia i Paul prowadzą życie niepospolite, dyktowane obowiązkami konsularnymi, ale dzięki temu niezwykle towarzyskie, pełne podróży i przygód. Poznali się na Cejlonie, po ślubie i przyjęciu nowych obowiązków przez Paula, przeprowadzają się do wynajętego w Paryżu mieszkania. Bywają na festiwalu w Cannes, na przyjęciach, wystawach, ucztują i goszczą przyjaciół, w tym ówczesnych mistrzów kuchni francuskiej: Bugnarda, Curnonsky'ego, Rogera Verge i Jima Bearda.
Z Paryża przenoszą się do Marsylii, następnie na krótko do Niemiec i Norwegii. Wszędzie poznają nowe smaki, a Julia czerpie z kolejnych doświadczeń kulinarnych ile tylko się da. Odwiedza niezliczone restauracje, targi, bazary, stragany, porty, winnice i znakomitych przyjaciół. Jest niesamowicie aktywna i pełna życia. W każdym nowym mieszkaniu, które zajmują z Paulem, z wielką starannością urządza kuchnię. Staje się fanatyczką sprzętów. Kupuje miarki, wagi, termometry, wałki, tarki, rondle, sita, patelnie, moździerze i formy do ciast - ma ich coraz więcej i nigdy dość.
Wraz z Simone Beck i Louisette Bertholle pisze "Doskonalenie się we francuskiej sztuce kulinarnej", zawierającą bogactwo i esencję francuskiej kuchni domowej. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych prowadzi program telewizyjny "Francuski szef kuchni", w którym spełnia się jako nauczycielka gotowania, aby stać się w końcu boginią amerykańskich gospodyń domowych.
"Moje życie we Francji" to książka o niezwykłej pasji, oddaniu, konsekwencji, pracy i miłości, pełna radości i natchnienia. Uatrakcyjniają ją doskonałe zdjęcia Paula Childa.
Jest to też książka o celebrowaniu życia i o tym jak powstawała inna książka. Jak wiele pracy kosztowało jej napisanie, ale też ile satysfakcji przyniosło. Dokładność i perfekcjonizm autorek zaowocowały stworzeniem prawdziwej biblii kulinarnej. Niech przykładem tego wspaniałego szaleństwa będzie fakt, iż opracowanie przepisu na prawdziwą, domową, francuską bagietkę zajęło dwa lata i wykorzystano do tego 130 kilogramów mąki.
Francja, kuchnia i życie Julii stworzyły wspaniałą całość. U niej samej razi mnie tylko jedna rzecz. Z jednej strony była osobą, która nie umiała mówić o nikim źle, miała bardzo dużo wyrozumiałości i tolerancji dla innych, a z drugiej - dużo większą miłością darzyła jedzenie niż bliskich. Z dystansem podchodziła do siostry, a niechęcią wręcz do ojca. Nie przywiązywała się do nikogo - może poza Paulem - jednak jego, pod koniec życia, również opuściła, pozostawiając chorego w ośrodku opieki.
Zanim przeczytałam "Moje życie we Francji" kilkukrotnie widziałam film "Julie i Julia" w reżyserii Nory Ephron ("Bezsenność w Seattle", "Masz wiadomość") z genialną i urzekającą Meryl Streep. W tym wypadku kolejność prawidłowa i taką chronologię polecam, gdyż książka jest uszczegółowieniem filmu.
Spoglądam tu lewym okiem na najwyższą półkę regału, gdzie dumnie stoją dwa tomy "Mastering the Art of French Cooking" i... aż chce się biec do kuchni!

*) prosta kuchnia domowa

Ocena subiektywna: 4,5/6.

J. Child, współpraca Alex Prud'homme, Moje życie we Francji, Kraków 2010, 474 s.

środa, 27 lutego 2013

kolejne dziecko Schmitta

Nie pytajcie mnie jak wygląda moja matka: czy można opisać słońce?
[Dziecko Noego]

Ponownie okrutny świat widziany oczami dziecka. Schmitt tym razem zaprasza do poznania krótkiej, ale bardzo naturalnej i refleksyjnej historii siedmiolatka, który podczas okupacji Belgii ukrywa się w katolickiej szkole z internatem.
Jest rok 1942. Joseph Bernstein, aby przeżyć hitlerowskie prześladowania musi rozstać się z rodzicami. Na krótko znajduje schronienie w pałacu hrabiny de Sully, niebawem jednak dostaje się pod opiekę ojca Ponsa, katolickiego księdza, który staje się jego mentorem i autorytetem moralnym.
Jak to u Schmitta - jest prosto, prawdziwie i ciekawie. Mimo że książeczka jest krótka dostarcza wiele emocji i wzruszeń. To ponadczasowa opowieść o przyjaźni, dorastaniu, tolerancji i bezinteresowności. Dużo tu delikatności i łagodności - dla wrażliwych i niewrażliwych również.
Jeszcze słowo o ojcu Ponsie: otóż ma on ciekawe hobby, to kolekcjoner...
A co zbiera i dlaczego, jak radzi sobie z opieką nad niesfornymi mieszkańcami Żółtej Willi oraz kim jest mademoiselle "Psiakrew" - nie zdradzę.

Ocena subiektywna: 5/6.

E.-E. Schmitt, Dziecko Noego, Kraków 2008, 132 s.

piątek, 8 lutego 2013

śmierć w dyskotece

Julia Dobrowolska (postać z wcześniejszego "Żniwiarza" Grzegorzewskiej) pełni rolę tła, dla gwiazdorzącego w programie detektywistycznym, Wiktora Bergena. Zadanie nudne to i mało ambitne dla, stylizowanej na blond bohaterkę filmów akcji z lat 80., pani detektyw. Rezygnuje więc i decyduje się wykorzystać swój talent do rozwiązania zagadki tajemniczych morderstw w krakowskim klubie-labiryncie. Sprawa staje się o tyle ważna, że świadkiem zdarzeń jest Lola - siostra Dobrowolskiej, a właścicielem klubu - brat Aarona, wspólnego kochanka Julii i Wiktora. Tak, trójkącik.
Krok po kroku, trop za tropem włóczymy się za Dobrowolską po krakowskich nocnych klubach, dyskotekach, toaletach i piwnicach. Wśród oparów alkoholu i woni tanich perfum, ocieramy się o dresy i skórzane kurtki bramkarzy, aby poznać mroczne praktyki i mistyczne ceremonie, dające uciechę majętnym zwyrodnialcom.
Bohaterem powieści jest też miasto - ulice, zaułki, kluby i dyskoteki Krakowa. Dobrze się czyta o miejscach, które były studencką codziennością.
Grzegorzewska daje upust swoim fantazjom, ironizuje, bawi się konwencją i żongluje formą. Pisze luźno i bez zadęcia. Tworzy bohaterów ciekawych, ale celowo nierzeczywistych - przesiąkniętych hollywoodzką manierą. Sporo tu przerysowań, ale też nie wszystko trzyma się ładu i składu. Momentami jest mało racjonalnie, to taki kryminał bez nadmiernej dedukcji. W środku dość przewidywalnie i mało ciekawie, niektóre fakty bardzo naciągane. Ale jest napięcie i ciekawe rozwiązanie zagadki, a to w kryminale - nawet jeśli jest on niewymagający i jest tylko pretekstem do opisania pikantnego romansu i efektownych pościgów - ważne.
Z tej mąki nie powinien wyjść chleb, tymczasem upiekło się coś całkiem zjadliwego, z zakalcem, ale smaczne.

Ocena subiektywna: 4/6.

G. Grzegorzewska, Noc z czwartku na niedzielę, Kraków 2007, 205 s.

środa, 30 stycznia 2013

smutna nadzieja Saada

Na loterii narodzin można wyciągnąć dobre lub złe losy.
[Ulisses z Bagdadu]

Domem Saada Saada* jest Irak pod tyrańskimi rządami Saddama Husajna. Chłopak jest wykształcony, zna kilka języków, ma wspaniałą rodzinę, cudowną narzeczoną Leilę i całe życie przed sobą.
I jak nie trudno się domyślić - wojna zabiera mu wszystko...
Aby ratować matkę przed życiem w nędzy, musi wyjechać. Jako ziemia obiecana jawią mu się: Europa, Anglia, Londyn. Wyrusza w drogę za chlebem i wolnością.
Los emigranta nie jest jednak lekki. Podróż jest niezwykle trudna, ksenofobia Europejczyków okazuje się ogromna, a marzenia i nadzieje młodzieńca zderzają się z twardą rzeczywistością bardzo boleśnie.
Ulisses z Bagdadu nie może już wrócić do "swojej Itaki". Droga, którą obrał, prowadzi do celu krętymi ścieżkami, stają na niej wrogowie, ale i przyjaciele.
Wiele tu eterycznych odniesień do homeryckiej opowieści, dzięki czemu  czyta się z dużą przyjemnością łowiąc smaczki, które serwuje autor. Wielkim bogactwem powieści są fenomenalne dialogi z ojcem - przewodnikiem w podróży - postacią niezwykle mądrą, barwną i dowcipną.
Książka jest bardzo subtelna, przejmująca i ciepła. Czyta się szybko i zmusza do refleksji.
Schmitt po raz kolejny dowiódł, że warto poświęcić czas jego pracy.

* Saad Saad - po arabsku Nadzieja Nadzieja, po angielsku Smutny Smutny.

Ocena subiektywna: 5/6.

E.-E. Schmitt, Ulisses z Bagdadu, Kraków 2012, 314 s.

wtorek, 22 stycznia 2013

ciężki ten barok


Ładne, zachęcające wydanie, ciekawy dodatek w postaci płyty z muzyką barokową, zakusy na bestseller, autorzy - para znanych, włoskich dziennikarzy. Kilka dobrych wabików.
Powieść to historyczna, polityczna, kryminalna - nie wiem - wszystkiego po trosze.
Rok 1683. Rzym. Gospoda "Donzello" przy via dell'Orso. Jeden z gości, z nieznanych przyczyn, zapada na śmiertelną chorobę. Zarażony dżumą czy otruty? Ryzyko epidemii sprawia, że pozostali goście zostają objęci kwarantanną. Kastrat - opat Melani - wszczyna śledztwo. Karłowaty pomocnik właściciela gospody staje się jego asystentem. Sumiennie zapisuje w pamiętniku wszystko co zaobserwuje i usłyszy, a także wszystkie tajemnice dyplomatyczne i polityczne królestwa Francji, zdradzane mu przez opata. Wychodzą na jaw oszustwa finansowe, które zmieniały historię Europy. I nikt nie jest tym, za kogo się podaje.
Powieść jest głęboko osadzona w faktach historycznych. Widać ogrom pracy Rity Monaldi i Francesco Sorti'ego, włożonej w zebranie materiałów, potrzebnych do napisania tej książki, ale mam wrażenie, że to wszystko na nic.
Nużące opisy strojów, potraw, miejsc, szczegółowe receptury mikstur, nudne wędrówki po katakumbach sprawiają, że lektura jest niespecjalnie przyjemna. Książka jest po prostu ciężka i źle się czyta. Nazbyt dogłębne dane historyczne, rozwlekłe opisy i okrutna drobiazgowość zwyczajnie usypiają. Na dodatek mało prawdopodobne jest, że kaleki posługacz z gospody jest tak bystry, potrafi pisać, w dodatku całkiem zgrabnie gramatycznie, rozumie języki i jest powiernikiem tajemnic gości gospody. Pojawiają się też jakby niepotrzebni bohaterowie, postaci których obecność niczego nie wnosi. Jeśli ktoś oczekuje wartkiego kryminału, otrzyma raczej przyciężkawy wykład naukowo - historyczny na temat XVII-wiecznej Europy.
Mimo że mam, nie sięgnęłam po drugi tom.

Ocena subiektywna: 2,5/6.

R. Monaldi, F. Sorti, Imprimatur,Warszawa 2005, 525 s.

piątek, 18 stycznia 2013

afryka oczami białego

Czarni mają mało i dzielą się chętnie, biali posiadają dużo, ale dzielić się nie chcą. Różnica w postrzeganiu tego, co wspólne, przekłada się na zupełnie inny stosunek do drugiego człowieka. To jedna z przyczyn, która sprawia, że Afryka nie rozumie świata, a świat Afryki.
[Sen pod baobabem]

Na błyszczących kartach Snu pod baobabem, wśród bajecznie pięknych fotografii, pulsuje tętno Afryki, muzyka ziemi, taniec duchów...
Dziennikarz, podróżnik i przedsiębiorca - Tadeusz Biedzki - spakował bagaż, zabrał żonę Wandę i rozpoczął wędrówkę po Północno - Zachodniej Afryce. Po powrocie napisał książkę: o ludziach, którzy stoją w miejscu, mimo że biegają najszybciej na świecie, o ludziach, dla których bieda jest powodem do dumy, o ludziach, którzy odpoczywają, mimo że nie pracują, wreszcie o ludziach, którzy piją krew, handlują dziećmi, uprawiają kanibalizm i praktykują voodoo.
Mentalność Afrykańczyków jest tak niewyobrażalnie różna od naszej, że aż fascynująca. Losy bohaterów, których autor spotyka na swej drodze czasami są przejmujące, a czasami żałośnie komiczne.
Podróżnik opowiada smutną historię Madame Govou, przedstawia baśniowych Dogonów, którzy przybyli z kosmosu, składa krwawą ofiarę, z rozmiłowanymi w fetyszach animistami, a po piętach nieustannie depcze mu niebezpieczny Xavier.
Mnie jednak najbardziej zafascynował rozdział poświęcony Tuaregom - niebieskim rycerzom pustyni. Biedzki pięknie pokazał ich świat - jego tajemniczość, godność i odrębność. Tuareg nieustraszenie patrzy w słońce nad Saharą i przemierza ją wzdłuż i wszerz - prawdziwie wolny. Fantastyczna sprawa.
W stylu i rzetelności autora widać delikatne inspiracje Kapuścińskim. Trochę reportażowo, trochę przygodowo i trochę dramatycznie opowiada Biedzki o Afryce.
Afryce, która tonie w brudzie, bo z zewnętrznego świata potrafi przejąć tylko papier, żelazo i plastik.
Afryce, w której bezlitośnie króluje przemyt i korupcja.
Afryce biednej, zapomnianej, leniwej, nierozumianej i nierozumiejącej, dzikiej i pięknej.
Afryce, która marzy...

PS Jurku, dzięki za ciepły kontynent na tę zimową porę!

Ocena subiektywna: 5,5/6.

T. Biedzki, Sen pod baobabem, Poznań 2012, 332 s.

wtorek, 8 stycznia 2013

podążaj za Nocnym Wędrowcem

To będzie pieśń  uwielbienia na cześć geniuszu Pana Jarosława Grzędowicza. I nie będzie dużo, ani szczegółowo, bo "PLO" trzeba po prostu przeczytać i nikt mądrzej nie napisze o tej książce, niż zrobił to sam autor na jej 540 stronach.
Bohater nr 1: Vuko Drakkainen - zwiadowca.
Punkt docelowy: Planeta Midgaard.
Misja: ocalenie i ewakuacja ziemskiej ekipy badawczej.
Vuko na czas pobytu na obcej planecie przybiera imię Ulfa Nocnego Wędrowca. Zainstalowany w jego głowie pasożyt Cyfral, pozwala mu porozumiewać się w języku tubylców i poruszać po ich świecie z zawrotną prędkością. Nocny Wędrowiec rozpoczyna podróż po krainie zamieszkałej przez nieznaną cywilizację człekopodobnych istot. Wiele tu podobieństw do naszej Ziemi, ale różnicą zasadniczą jest obecność magii.
Kogo uda mu się odnaleźć? Kto przyjmie jego pomoc, a kto stanie się wrogiem? Jaki efekt będzie miało spotkanie z Człowiekiem - Drzewem? Jaki będzie jego udział w Wojnie Bogów? I czy uda mu się uciec przed Zimną Mgłą, która pojawia się wszędzie, zabija żywych i ożywia umarłych?
Bohater nr 2: Terkej Tendżaruk alias Filar Syn Oszczepnika z klanu Żurawia - następca Tygrysiego Tronu Imperium Amitraju.
Misja: ucieczka i przetrwanie.
Rewolucja, w kraju tego żyjącego w dostatku młodzieńca, sprawia, że staje się on banitą. Obalono dynastię, dzięki której miał w przyszłości objąć panowanie. Zmuszony do ucieczki, musi przeżyć, aby kiedyś powrócić po należną mu władzę.
Czy uda mu się przeżyć w nowych, śmiertelnych warunkach? Czy ucieknie przed wrogami? Czy zemsta, na władającej Pieśnią Bogów prorokini, ma szanse powodzenia? Czy odnajdzie się w chaosie wojny? Czy wykona ostatni, zaskakujący rozkaz cesarza?
Obie historie prowadzone są równolegle. Grzędowicz czyni to w mistrzowski sposób, stawiając wyzwanie wyobraźni czytelnika. Zmusza do skupienia, myślenia i pozwala tym samym panować nad wydarzeniami.
Kreacje bohaterów zachwycają swoją różnorodnością i głębią. Poznajemy ich zdolności, charaktery, rozterki moralne i słabe strony. Vuko, to bohater, którego od początku się ubóstwia. Mógłby przyjąć trzecie imię, które brzmiałoby Testosteron. Jest dojrzały, silny, szorstki, nieustraszony, to wyszkolony żołnierz. Bohater z krwi i kości. Przeciwstawiony mu Terkej jest młodym, wrażliwym chłopcem, szkolonym na władcę. Jego życie dopiero się rozpoczyna, a już wkroczył na ścieżkę strachu i śmierci.
Grzędowicz doskonale wykorzystuje plastykę słowa. Zbudował wielowarstwowy, oryginalny świat, oparty na pomysłach, które jeszcze nikomu nie przyszły do głowy. Próżno tu szukać wtórności. Wszystko jest śmiałe, nowatorskie i zdaje się kryć za sobą niewyczerpane pokłady konstrukcji o jeszcze większej i mocniejszej sile. Fenomenalne pomysły Grzędowicza zdają się nie mieć końca.
Powieść jest wspaniałym popisem wyobraźni autora, który stosując doskonałą dynamika wydarzeń, zmusza czytelnika do wejścia w swój świat bez reszty. Dzieje się nieustannie i nie ma czasu na nudę, ani nawet chwilę wytchnienia. Dzięki temu powieść jest zachwycająco wymagająca. Książka wciąga absolutnie.
Znakomita pozycja również dla czytelników rozpoczynających swoją przygodę z literaturą fantasy.
A to dopiero początek... zatem w drogę!

Ocena subiektywna: 6/6.

J. Grzędowicz, Pan Lodowego Ogrodu, T. I, wyd. 2, Lublin 2009, 539 s.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

moskiewski krwiobieg

O tej książce bardzo wiele dobrego już napisano i powiedziano. Mnie nie pozostaje nic innego, jak zgodzić się z wszystkimi tymi opiniami. Powieść jest napisana świetnie, czyta się świetnie i pozostawia przyjemne uczucie niedosytu.
Wojna nuklearna zniszczyła świat. Nieliczni ocaleni chronią się przed śmiertelnym promieniowaniem i niebezpiecznymi, zmutowanymi istotami w podziemiach moskiewskiego metra.
Artem - bohater wprost wyrwany z tragedii antycznej - podejmuje się heroicznej misji ocalenia ludzkości przed nieznanym dotąd zagrożeniem. Od tego momentu, każdy następny jego krok wiódł będzie w nieznane. Każda decyzja będzie wywoływać poważne konsekwencje. Na tej piekielnej trasie czekają na niego wstrząsające zdarzenia, sporo krwi i strachu, i ukryta - gdzieś tam z tyłu głowy - ciągła niepewność, czy to wszystko ma sens, czy ta droga faktycznie gdzieś prowadzi.
W 2033 roku mieszkańcy metra starają się zachować resztki doświadczeń z życia na powierzchni ziemi: kochają, walczą, marzą, rodzą dzieci, filozofują, nienawidzą i wierzą. Udało im się także odtworzyć w nowym świecie grupy społeczne, które w historii ludzkości pozwalały na zdobycie władzy. Są tu i faszyści i sataniści, i komuniści, i sekta religijna, i inteligencja, i rewolucjoniści.
Wędrujemy wraz z Artemem po ciemnych, brudnych, zaszczurzonych i niebezpiecznych tunelach, spotykając niezwykle barwne postaci. Stoją one po stronie dobra lub zła, nie wiadomo komu ufać, a kto niesie ze sobą zagrożenie i śmierć.
Zwykle mam banalny problem z literaturą rosyjską, a konkretnie z całą rzeszą bohaterów, których skomplikowane nazwiska, imiona i ich zdrobnienia wprawiają mnie w ogłupienie i nigdy nie wiem kto jest kim. Glukhovsky oszczędził kłopotu takim nieudacznikom pamięciowym jak ja i nazwał swoich bohaterów "po ludzku". Przeznaczenie stawia Artemowi na drodze tajemniczego Huntera, szalonego Burbona, nawiedzonego Chana, poczciwego Michaiła Porfiriewicza, oddanego Daniłę, bohaterskiego Młynarza i nieszczęśliwego Antona.
Pierwszą wersję powieści autor opublikował w internecie. Czytelnicy, dzieląc się z nim swoimi uwagami, pomogli ją udoskonalić. Stała się pozycją kultową, pełną wartkiej akcji, naturalnych dialogów i absorbującej narracji z mocnym przesłaniem i prawdziwym "drugim dnem", które opiera się na pytaniu - co jest prawdą, a co snem i... kto jest prawdziwym wrogiem?

Ocena subiektywna: 5,5/6.

D. Glukhovsky, Metro 2033, Kraków 2010, 591 s.