środa, 31 lipca 2013

impreza u sąsiada

Trawnik, który rozpoczynał się nad wodą, biegł przez ćwierć mili do drzwi wejściowych, przeskakując po drodze zegary słoneczne i ścieżki wysypane tłuczoną cegła, i gorejące kwietniki, aż wreszcie dopadłszy domu jakby z rozpędu wspinał się na ścianę dzikim winem.
[Wielki Gatsby]

Czy dziś ktoś jeszcze tak pisze?
Fabuła słynnej powieści Fitzgeralda jest przyjemna i nieskomplikowana. Nick Carraway jest sąsiadem Jay'a Gatsby'ego. Poznaje go najpierw jako bohatera opowiadań i zachwytów pięknej Jordan Baker, podczas odwiedzin u kuzynki Daisy. Następnie sam zostaje zaproszony na jedno z głośnych przyjęć u milionera i zaprzyjaźnia się z nim. Obserwuje go i słucha, spędzają razem coraz więcej czasu, w końcu Nick decyduje się pomóc Gatsby'emu w pewnym przedsięwzięciu.
Jay Gatsby, oficer zasłużony w czasie wojny, pełen jest tajemnic, a niejasna przeszłość dodaje mu sławy i atrakcyjności. Kim jest i do czego dąży ten krezus i człowiek sukcesu, a być może zabójca - jak głoszą plotki...?
Okazałe posiadłości, imponujące bankiety, zawrotne fortuny, piękno, bogactwo, kaprysy, zabawa i blichtr - wspaniały klimat lat 20. Miłość i pieniądze, nieodłącznie związane z osobliwą nowojorską moralnością.
Ta powieść, to przede wszystkim językowy majstersztyk. Spotkałam się z opiniami, że książka właściwie opowiada o niczym oraz że brak jej głębi. Wszystko zależy od oczekiwań. Mnie nie zawiodła. Nawet jeśli bieg wydarzeń wydaje się być banalny to wiele rekompensuje fantastyczny styl i warsztat pisarski, a akcja, mimo że dzieje się niespiesznie, to nie nudzi, a wciąga.

Ocena subiektywna: 5/6.

F. Scott Fitzgerald, Wielki Gatsby, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, wyd. IV, Warszawa 1986, 197 s.

środa, 24 lipca 2013

kontrabas jaki jest, każdy widzi

Myślenie to zbyt trudna sprawa, żeby każdy dyletant mógł się tym zajmować. Ale każdy sądzi, że potrafi myśleć i myśli bez żadnych zahamowań.
[Kontrabasista]

Wielki, nieporadny i nieporęczny, ciężki i opasły, słoń wśród instrumentów - kontrabas. Przeszkadza i utrudnia, blokuje i ogranicza, stoi na drodze do szczęścia. Jak on w ogóle gra? Zastanawialiście się nad tym, jak brzmiałaby np. "Etiuda Rewolucyjna" zagrana na kontrabasie? Nie brzmiałaby.
Opowiadanie to wpadło mi w ręce przypadkowo, ale ze względu na autora, przeczytałam je natychmiast. Suskind daje wspaniałą możliwość czytania "w ciemno".
Niedoceniony, osamotniony i rozgoryczony kontrabasista kocha swoje "wielkie pudło" i jednocześnie go nienawidzi. Obarcza je winą za wszelkie swe niepowodzenia, gardzi nim, a zarazem kocha i wielbi, szanuje i docenia: (...) orkiestra z samej definicji zaczyna się tam gdzie kontrabas.
Zrozpaczony ekscentryk jest w pełni uzależniony od swojego instrumentu, on i kontrabas zdają się być jednym. Muzyk prowadzi swój monolog bardzo sugestywnie i niemal zaraża swoją obsesją. Obnaża pragnienia, których nigdy nie spełni. Nigdy nie będzie ani pierwszy ani najlepszy. W orkiestrze, miłości i życiu, zawsze stoi z tyłu, na granicy samotności i związku.
Gorzka ironia o człowieku i jego miejscu w społeczeństwie i świecie. Utwór błyskotliwy, wielopłaszczyznowy, dający możliwość szerokiej interpretacji. Pełna humoru i refleksyjna jednoaktówka, obnażająca krępującą ludzką samoświadomość. Cacko.

Ocena subiektywna: 5/6.

P. Suskind, Kontrabasista, Poznań 1993, 83 s.