Goździki, białe plaże, kość słoniowa, żółwie, podróżnicy, kolonizatorzy, niewolnicy, sułtański luksus i nędza zwykłych mieszkańców.
Trudna przeszłość naznaczona niszczycielską ekspansją białego człowieka, skomercjalizowana teraźniejszość i niepewna przyszłość. Taka Unguja (Zanzibar w języku tubylców) sportretowana została w tej pięknej opowieści.
Książka jest owocem doskonałej analizy źródeł i archiwów. Mistrzowskie zgłębienie tematu, ubrane w perfekcyjny reporterski styl. Całość uzupełniona bogactwem zdjęć i ilustracji.
Autorka z dużym smakiem i obiektywizmem przedstawia znane postaci i ich losy, zwykłych ludzi i ich bolesne problemy. Najbardziej interesującymi dla mnie historiami są: pośmiertne losy, wędrującego na ramionach oddanych tragarzy, ciała dr Livingstone'a oraz kult tego, którego imienia nie wypowiada się głośno, człowieka-ducha-nietoperza, czyli Popobawy.
Nie jest to przewodnik po Zanzibarze, ani poradnik jak odnaleźć się w egzotycznym świecie.
To książka o kraju, z którego uciekała księżniczka Salme, docierając aż do Bydgoszczy, książka o bohaterach krwawej rewolucji i najkrótszej wojnie świata, trwającej 40 minut. To książka barwna, pełna i bogata. Prawdziwa, polska szkoła reportażu - chapeau bas!
Ocena subiektywna: 5/6.
M. Szejnert, Dom żółwia. Zanzibar, Kraków 2001, 340 s.
Mój Zanzibar AD 2010
Garstka wspomnień do poczytania: Zanzibar - Dziennik kapitański
Kilka ujęć do obejrzenia:
Książka, mimo historyczno-reporterskiego charakteru, tak sugestywna, że podczas lektury czuje się gorący powiew wiatru znad Oceanu Spokojnego i żar słońca ogrzewający ściany kolonialnych rezydencji. :-)
OdpowiedzUsuńOcean Indyjski, Juni ;)
OdpowiedzUsuńPopływamy w nim kiedyś razem!