Kiran to „laluś”, „pedzio” i „balerina”. Uwielbia bawić się
lalkami, malować kosmetykami mamy i tańczyć. Jest dwunastoletnim hindusem, synem
emigrantów, który stojąc na początku swojej drogi ku dojrzałości, poznaje ludzką
seksualność i zmysłowość, wkracza w sferę erotyki i pornografii. W oczach rówieśników
jest dziwakiem i odszczepieńcem, doskonałym obiektem żartów i drwin. Szansą na zdobycie
akceptacji wśród kolegów, nauczycieli i rodziców staje się dla niego coroczny,
szkolny Festiwal Talentów, gdzie może pokazać całemu światu, kim naprawdę jest.
A kim naprawdę jest Kiran Sharma? Podczas intensywnego
poszukiwania swojej tożsamości odkrywa, iż jest kolejnym wcieleniem błękitnoskórego
Kriszny, hinduskiego boga zbawienia.
Powieść w bardzo
subtelny sposób pokazuje walkę chłopca z wrogą rzeczywistością. Kiran jest za
bardzo amerykański, aby czuć się dobrze wśród Hindusów, a jednocześnie zbyt
hinduski, by odnaleźć się w świecie Amerykanów. Rodzice chłopca, aby zniwelować
brak akceptacji dla niego, płynący z zewnątrz, udają, że kompletnie nie
dostrzegają jego inności. Bo przecież każdy z nas jest czasami przeświadczony o swojej
odmienności, wręcz jej pragnie, aby być lepszym, odróżniać się na tle innych,
czasami też po prostu nie umiejąc ocenić co jest normalne, a co nie.
Zaczęło się banalnie, bo zauroczyła mnie okładka. A oprócz niej dostałam autentyczną,
napisaną czule i zabawnie, ironiczną i mądrą powieść. Może chwilami za bardzo
przepełnioną mało istotnymi detalami, elementami, które wydłużają fabułę, ale zbudowany
dzięki nim koloryt daje pełniejszy obraz świata i wyobraźni dziecka.
Powiązania z „Życiem Pi” Martela - krzyczącego z zachęt wydawcy - nie odnalazłam.
Powiązania z „Życiem Pi” Martela - krzyczącego z zachęt wydawcy - nie odnalazłam.
Ocena subiektywna: 4/6.
R. Satyal, Błękitny chłopiec, Kraków 2011, 299 s.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz