[fragment przysięgi Nocnej Straży]
Drugi tom serii. Jest
jeszcze lepiej.
Wojna o panowanie na
Żelaznym Tronie trwa. Żądnych władzy jest coraz więcej, a gotowi są panować nawet na zgliszczach. Na
arenę walki wchodzą nowi bohaterowie: bezwzględny ród Greyjoyów z Żelaznych Wysp, z
pełną temperamentu i charakteru Ashą oraz bracia zmarłego króla Roberta - Renly
i Stannis Baratheonowie. Nocna Straż udaje się za Mur, aby podjąć walkę z
nowopowstającą armią Mance Rydera. Upadają kolejne grody, intryga rodzi
intrygę, okrucieństwo goni okrucieństwo, a autor zaczyna coraz bardziej wodzić
czytelnika za nos. Poznajemy kilka tajemnic i gdy już wydaje się, że tyle wiemy,
pojawiają się nowe zagadki i niedopowiedziane wątki, które niemal irytują swoją
a to świeżością, a to mrocznością. Cała gama emocji – dużo śmiechu, wzruszeń, zaskoczeń
i nerwów. Coraz więcej magii, krwi i cierpienia. Zachwycać można się bez końca.
Fantastycznie rozwija się
jedna z najbarwniejszych postaci – Tyrion
Lannister, który nieustannie błyska inteligencją i charyzmą. Jako postać
drugoplanowa pojawia się fenomenalny Edd Cierpiętnik tryskający czarnym humorem.
Moje ulubienice Arya i Daenerys – Matka Smoków mają coraz więcej ikry, a ich wątki
przygodowe nabierają tempa.
A taaaakie (!)
zakończenie zapowiada jeszcze mnóstwo przyjemności z poznawania kolejnych tomów
cyklu.
Ocena subiektywna: 6/6.
G. R.R. Martin, Starcie królów, Poznań 2011, 916 s.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz