Nie gram w szachy, choć to rozrywka bardzo szlachetna, a taka gra to sztuka. Szachownica w literaturze pojawia się zarówno u Sherlocka Holmesa jak i w Alicji w Krainie Czarów, a same szachy kryją w sobie ogromną symbolikę, każdy pion stanowi bogactwo skojarzeń i odniesień.
U Reverte dwie jednakowe partie rozgrywają tematy dwóch morderstw. Jednego, które miało miejsce w 1471 roku i wiąże się z układem szachów na obrazie flamandzkiego malarza Pietera van Huysa, nad którym prace konserwatorskie prowadzi piękna Julia. Drugiego, które popełnione zostaje w 1991 roku i dotyka byłego kochanka Julii.
Na płótnie van Huysa znajduje się ukryty napis Quis necavit equitem?, czyli Kto zabił rycerza? i zawarta została tajemnica zagadki śmierci jednego z uwiecznionych na nim bohaterów. Kluczem do jej rozwiązania jest rozegranie namalowanej na obrazie partii szachów wstecz. Podobna rozgrywka ma pomóc w odkryciu współczesnego mordercy. Ale nie jest to tylko gra martwymi pionkami, to zabawa żywymi ludźmi.
Reverte zadbał o to, aby czytelnik nie znający zasad gry bawił się równie dobrze co wytrawny szachista. Książka uzupełniona jest rysunkami przedstawiającymi pola szachowe i dokładnymi opisami posunięć na planszy. Ciekawie i wciągająco poprowadzony został wątek związany z obrazem i postaci na nim przedstawionych, jednak motyw współczesny nie trzyma w napięciu aż tak bardzo, jak by się tego chciało, nie jest ani groźnie, ani zaskakująco, a bardziej uważny czytelnik już w połowie powieści domyśli się kto zabił. Zatem mimo ambitnego wątku szachowego i malarskiego, książka jest średniej klasy kryminałem. Dla tych, którzy postanowią się jednak z nim zmierzyć podpowiedź: nie dajcie się zmylić szachownicy, bo w życiu nic nie jest czarne albo białe.
Reverte zadbał o to, aby czytelnik nie znający zasad gry bawił się równie dobrze co wytrawny szachista. Książka uzupełniona jest rysunkami przedstawiającymi pola szachowe i dokładnymi opisami posunięć na planszy. Ciekawie i wciągająco poprowadzony został wątek związany z obrazem i postaci na nim przedstawionych, jednak motyw współczesny nie trzyma w napięciu aż tak bardzo, jak by się tego chciało, nie jest ani groźnie, ani zaskakująco, a bardziej uważny czytelnik już w połowie powieści domyśli się kto zabił. Zatem mimo ambitnego wątku szachowego i malarskiego, książka jest średniej klasy kryminałem. Dla tych, którzy postanowią się jednak z nim zmierzyć podpowiedź: nie dajcie się zmylić szachownicy, bo w życiu nic nie jest czarne albo białe.
Ocena subiektywna: 4/6.
A. Perez-Reverte, Szachownica flamandzka, Warszawa 2009, 395 s.
Ale i w szachach i w życiu czasem trzeba zagrać gambit
OdpowiedzUsuńzależy kogo musisz poświęcić...
OdpowiedzUsuńNajczęściej poświęca się pionka choć nosi w plecaku marszałkowską buławę.
OdpowiedzUsuńChyba najlepsza z dotychczasowych powieści Reverte-Pereza, przetłumaczonych na polski (warto tu podkreślić doskonałe tłumaczenie Filipa Łobodzińskiego)... Potem było już, niestety, coraz słabiej.
OdpowiedzUsuńJest jeszcze cała historia kapitana Alatriste'a i Inigo Balboa, ale fakt ze to raczej literatura dla chłopców. Choć skoro przeczytałem Zmierzch to może dziewczynki poczytają o romansach młodego Inigo?
OdpowiedzUsuńWpisuję na listę do przeczytania i... opisania :)
OdpowiedzUsuń