piątek, 11 listopada 2011

kawał szorstkiej, męskiej, literackiej przygody

Ciekawa i niezwykle wyrazista proza Krajewskiego, to naprawdę mocna rzecz. To jest kryminał, który się czyta. Piękny, przedwojenny Lwów, silny charakter komisarza Popielskiego, wstrząsające morderstwo kilkuletniego chłopca i narracja, która nie pozwala odwrócić od siebie uwagi. Są w tej powieści chwile, kiedy trzeba przerwać, wziąć głęboki oddech, powiedzieć sobie: "to tylko książka" i dopiero można ruszyć dalej. I wcale nie przeszkadza, że autor posługuje się po raz kolejny tymi samymi schematami, że jest chwilami przewidywalny i wykorzystuje stereotypy, że to takie "w stylu Krajewskiego" (dobrze mieć swój styl). Wszystko to się świetnie sprawdza i może kiedyś się znudzi, ale jeszcze nie teraz.
Grzegorz powiedział do mnie: - "Nie dawaj mi więcej takich książek!" Owszem, jest wstrząsająca i brutalna, ale taka właśnie ma być.

Ocena subiektywna: 5/6.

M. Krajewski, Erynie, Znak, Kraków 2010, 271 s.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz